Misja na sobotę była jedna i prosta: nie schrzanić łososia podarowanego od gdańskich gości weekendowych. Ten produkt troche nie wpisuje się w ideę bloga: gotowanie po taniości, no ale jak mówi stare przysłowie od reguły muszą być wyjatki aby reguła się potwierdziła. I tak to popełniłam swojego pierwszego w życiu łososia z piekarnika, który okazał się być godzien aby uzyskać przydomek udanego. Dlatego bierzcie i jedzcie ten przepis, bo na takie ilości pieniądzów biedni studenci, które musiałby kosztować mój kawał mięcha rybiego musielibyśmy odkładać całe 5 lat studiów :)
KOSZTA: łosiek- prezent: niepoliczalne
RECEPT:
sprezentowane płaty łososia norweskiego
1 cytryna
2 ząbki czosnku
sól
pieprz
Łososia podzielić na mniejsze kawałki, oczyścić z łusek i skóry (ja na spód dałam łososia ze skórą bo mój piekarnik piecze tylko od dołu i nie chciałam żeby się sfajczył). Natrzeć pieprzem, solą, czosnkiem (zmiażdżonym) i pokropić sokiem z cytryny.
Do piekarnika na 30min w naczynie żaroodporne na ok 180'C
Poniżej całościowo nasz obiad na bogaciej!
(fot. Michael Pawloszek)
(zastawa: babcia Michaela Pawloszka)
Dodatki: ziemniaczki pieczone ćwiartki, surówka z kiszonej kapusty z marchewką, sałatka z mieszanki sałat z marchewką, kukurydzą, ogórkiem zielonym z sosem koperkowo-jogurtowym z odrobiną czosnku)
SMACZNEGO!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz